czwartek, 11 września 2014

Rozdział 2

- I jak tam po spotkaniu?
- Nie udawaj, że aż tak bardzo interesuje Cię moje życie. - odburknęłam ojcu.
- Jasne, że nie. Ale chcę wiedzieć, czy nie zamierzasz wywinąć mi jakiegoś numeru.
- Bardzo chętnie bym to zrobiła.
- Jeśli chcesz to zrobić, to bardzo proszę, ale zastanów się nad skutkami - będziesz musiała zamieszkać z matką.
- Co?!?! Naprawdę?!?! Nie możesz mnie u niej zostawić!
- A niby dlaczego nie? Jeżeli zrobisz coś "nieodpowiedniego", możesz się pożegnać ze swoim pokojem w tym domu i zamieszkać w jednym mieszkaniu razem z matką i jej kochankiem. - powiedział tata. Mówił to z taką wielką swobodą, jakby nigdy nic się nie stało. Jakby zapomniał o tym, co zrobiła mu jego żona.
- Jak możesz tak spokojnie o tym mówić!?! Nie pamiętasz, co ona ci zrobiła?! - teraz bardziej wściekła byłam na matkę niż na ojca.
- Pamiętam, ale nie roztrząsam tego. Zostawiłem to dawno za sobą i tobie też to radzę.
- Taaaa, dzięki za złote słowa - wzięłam butelkę wody i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- A! I za jakieś 5 minut będzie kurczak! - krzyknął za mną.
- Nie jestem głodna! - odkrzyknęłam.
- Nie kłam, słyszałem jak burczy ci w brzuchu! - Yhym. Akurat słyszał. Zignorowałam jego ostatnie słowa, weszłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Rzuciłam się na łóżko i odetchnęłam z ulgą, że po tak męczącym dniu, mogę nareszcie się zrelaksować. Moje powieki ciężko opadły, a ja prawie zasypiałam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Prosz...
- Mam dla ciebie jeszcze jedną wiadomość: możesz nie zaczynać swojej pracy semestralnej, bo nawet nie skończysz tego roku.
- Co? Jak to? Dlaczego? - byłam zszokowana.
- Jak to, dlaczego? Przecież będziesz jeździła ze swoim chłopakiem w trasy koncertowe. Proste.
Byłam tak zdenerwowana, że chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam w kierunku taty. Ten jednak zdążył przymknąć drzwi i nie dostał. Potem usłyszałam tylko cichy śmiech w jego stylu i kroki schodzące po schodach.
Super. Najpierw psuje mi życie, załatwiając mi chłopaka, z którym nie chcę chodzić, a teraz rujnuje mi moją karierę. Co on sobie myśli?! To, że jest moim ojcem nie oznacza, że może mi rozkazywać z kim mam się spotykać. A poza tym o nie wie, ile czasu musiałam poświęcić, żeby dostać się na moje wymarzone studia. Myśli, że medycyna to taki łatwy zawód. Czy on kiedykolwiek próbował uczyć się biologii czy chemii. Pewnie miał same dwóje. Ale jednak wolę mieszkać z nim, niż z moją matką i tym draniem. Zbyt dużo złych wspomnień z nim związanych. Wolę tatę...
Z każdą następną myślą starałam się coraz bardziej śpiąca. W końcu postanowiłam iść umyć się, wyszczotkować zęby i iść spać. Kiedy byłam przebrana w moją piżamę i szłam w stronę łóżka, drzwi otworzyły się i staną w nich ojciec.
- Bardzo dobrze, że idziesz spać. Musisz być jutro wypoczęta, bo dziewczyna tak wielkiej gwiazdy, musi wyglądać przepięknie. - zrobił jeden ze swoich fałszywych uśmiechów i wyszedł. Wzięłam słuchawki, telefon i weszłam do łóżka. Podłączyłam je i włączyłam pierwszą lepszą muzykę. Tego właśnie potrzebowałam. Spokoju i muzyki. Oddałam się błogiej melodii piosenki i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. 

POV Harry:

Gdy tylko opuściliśmy gabinet Jonson'a mogliśmy choć przez chwilę przestać udawać. Tylko przez chwilę, bo gdy wrócimy do domu znów będziemy musieli udawać zwykłych przyjaciół. Mieszkamy razem z zespołem, a trudno jest powiedzieć swoim przyjaciołom, że jest się homoseksualnym. Jeszcze trudniej powiedzieć o tym swoim fanom. Właściwie to jest nie wykonalne. Ale gdy jest się tak bardzo zakochanym jak ja, czasem warto zaryzykować.
Ja i Louis jesteśmy razem od czasu, gdy się poznaliśmy. Jest najważniejszą osobą w moim życiu i nikt o tym nie wie.
- I co o tym myślisz?- spytał chłopak zajmując miejsce pasażera w samochodzie, przerywając tym samym moje myśli.
- Co mogę o tym myśleć, Louis?- spytałem.- Mój chłopak będzie spędzał całe popołudnia ze swoją dziewczyną. To chyba jest normalne, prawda?
Chłopak spojrzał na mnie.
- Harrieh, przecież wiesz, że to jest konieczne. Nie mieliśmy wyboru.- westchnąłem opierając się na kierownicy. - Przecież między nami to nic nie zmienia, prawda? Nadal będziesz dla mnie najważniejszy.
Jego ciepłe dłonie znalazły się na moim karku, wywołując przyjemny dreszcz.
- Tak, ale wiesz, że to jest dla mnie trudne. Nie dość, że muszę się ukrywać w pracy i w domu, to jeszcze ona będzie twoją „dziewczyną”.- spojrzałem na niego.
Gdy nie masz nawet kiedy okazać uczucia, to czasem drobne gesty wychodzą tak po prostu. Chwycenie dłoni, czułe słówka, bliskość. To wszystko przyczynia się do plotek. Gdyby nie one nie było by tej afery. Nie było by Emmy. A Larry istniał by tylko w naszych sercach. Moim i Louis'a.
- Przecież wiesz, że to nie jest naprawdę. Plotki ucichną i „zerwiemy” ze sobą.- pokazał cudzysłów w powietrzu.
- Ty i ona, czy ty i ja?- spytałem, a on zaśmiał się.
- Oczywiście, że ja i ona. Nigdy nie pozbyłbym się takiego skarbu jak ty.- pocałował mnie w usta.- A teraz pojedźmy coś zjeść. Jestem bardzo głodny.
- Dobrze.- zgodziłem się i pojechałem w stronę najbliższego Mc'Donald'a. Gdy tylko miałem wolną rękę, kładłem ją na udzie Louis'iego. Uwielbiałem spogląda, gdy wywoływało to u niego leciutki uśmiech. Milczeliśmy obydwoje. Musieliśmy to jakoś przetrawić. Wiedzieliśmy, że będzie trudno, ale żyje się raz i warto ryzykować.
Po paru minutach zajęliśmy miejsca przy stoliku z wilczym apetytem przyglądając się naszej kolacji.

- Harry, wiesz, że jutro na wywiad idę z tobą.- oznajmił Louis odgryzając kawałek swojego cheeseburgera.
- Ze mną?- spytałem zdziwiony.
- Tak, jutro mamy razem iść. Tak jest zaplanowane. Ostatnio był Zayn i Liam, a teraz my.
Cudownie. Będę przy tym jak mój ukochany oznajmia całemu światu, że jest najszczęśliwszą osobą pod słońcem ze swoją dziewczyną.
- Przepraszam.- wyszeptał ze smutkiem.
- Hej, Lou, to nie jest twoja wina. To nie ty planujesz wywiady. W porządku.- uśmiechnąłem się i pogładziłem go po dłoni.
Uśmiechnął się lekko, ale wiedziałem, że czuje się z tym głupio. Ja też się tak czułem.

Gdy skończyliśmy wyszliśmy na zewnątrz. Nawet nie zauważyłem, że nasze dłonie są ze sobą splecione. Przypomniał mi o tym pisk kilku fanek.
- O matko!!! Larry istnieje!!- pisnęły.
Zarumieniliśmy się i od razu odsunęliśmy się. Paul jutro będzie nam suszył głowy, o „Niedorzeczne wybryki gówniarzy”.

- Ale chyba lubisz Emmę, jako osobę?- zapytał, gdy dojeżdżaliśmy.
- Jest nawet miła. Trochę widać, że skrzywdzona, ale nawet fajna.- oznajmiłem.
- Zdecydowanie. To wina ojca.- zauważył.
- Znasz Paul'a, on widzi tylko czubek swojego nosa.
Gdyby dowiedział się, że ja i Louis to prawda to by nas chyba zabił. Choć zrobiłoby to jakąś sensację na koniec zespołu, więc może nawet by się ucieszył. Byłby w centrum zainteresowania.
- W sumie współczuję jej.- oznajmił brunet.
- Tak, ja też Louis. Ale proszę możemy przestać rozmawiać o Emmie.- zaparkowałem na podjeździe.
- Przepraszam.
On zawsze robił się taki nieśmiały. Zawsze był tym szalonym i wesołym, ale gdy chodziło o bliskich to nie mógłby nikogo zranić. Kochałem to w nim. To jaki był.
Zbliżyłem się do niego, by nasze nosy się stykały.
- Nie musisz mnie cały czas przepraszać, kochanie. Nic nie jest z twojej winy. Jeszcze dużo nasłucham się o Emmie, więc zmieńmy temat. Dobrze?- wpiłem się w jego usta. Uśmiechnął się przez pocałunek.
Nie chętnie odsunąłem się od niego.
- Pora wracać do codzienności.- westchnąłem.
- Znajdziemy trochę czasu.- pocieszył. 
Po raz ostatni raz musnąłem jego usta, otwierając przy tym drzwi do innego świata. Tego rzeczywistego, gdzie temat Larry'ego jest tylko tematem żartów i plotką.
Gdy tylko weszliśmy do domu zostaliśmy zaatakowani przez trójkę chłopaków.
- Czemu tak długo!!- krzyknął Liam i zaczął prawić nam kazanie, którego i tak nikt nie słuchał.
- Kupiliście mi ten żel?- spytał Zayn poprawiając fryzurę.
- CO NA KOLACJĘ!!!- wrzasnął Niall zagłuszając wszystkich.
- Nic nie kupiliśmy. Byliśmy u Paul'a. I musieliśmy porozmawiać.- oznajmiłem.
- I nie. Nie ma nic na kolację. Jedliśmy już.- dodał Louis.
- U Paul'a? Cały dzień?- Zdziwił się Liam.- Co tak długo?
Zdecydowanie, nie chcieliśmy mówić im o ustawce.
- Nie pytaj ich co tak długo. Zapytaj GDZIE KOLACJA!!!- krzyknął wkurzony Niall.
- Mówiliśmy o plotkach o..... Larry'm.- wytłumaczył Louis i wszyscy zamilkli.
- Ooooo!!- uśmiechnęli się robiąc słodkie miny.- Nasza kochana parka.
- Dajcie spokój.- zaśmiałem się. Czasem wydawało mi się, że oni znali nasz sekret. Ale nie mówiliśmy o nim nigdy, bo nie wiadomo jaka byłaby prawdziwa reakcja. Na pewno wywaliliby nas z domu. Może stracilibyśmy najlepszych kumpli. I to byłby koniec zespołu. Tego o czym marzyliśmy całe życie.
- I co uzgodniliście?- spytał Zayn.
- Właściwie to nic.- odparłem szybko.
- Nic?
- Tak wyszło.- wzruszył ramionami Louis.- Niall, jak chcesz to zrobię ci pizzę.
- PIZZA!!- krzyknął Irlandczyk i zniknął w kuchni z brunetem.
Louis wiedział, jak odwrócić uwagę. Zero tłumaczeń. I dobrze. Mogłem na chwilę zapomnieć, że jutro będzie początek moich najgorszych dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz